Z początkiem wakacji rozpoczynał się dla dzieciarni sezon na zbieranie ziół. O najniezbędniejsze rzeczy dla dzieci dbali rodzice. Na luksusy, takie choćby jak nowe trampki (stare jeszcze całkiem dobre) albo skórzaną piłką (futbolówkę) trzeba było samemu zarobić. Taką możliwość dawała zielarnia na Koziarce (przedwojenny młyn, dziś adoptowany na mieszkania), skupując wszelkie możliwe zioła, rosnące na łąkach, miedzach, pod płotami. Do zielarni, szczególnie w targowe dni, ciągnęły rzesze ludzi: dorośli, dorośli z dziećmi i same dzieci. Wysuszone zioła dostarczano najczęściej w poszewkach od poduszek. Bywało, że do zielarni przychodziła pani z dużą poszewką, pełną jakiegoś ziela, a obok truchtało dziecię z małą poszewką, w której mieścił się własnoręcznie zebrany zbiór. Skupem zajmowały się Panie: Serafina Korycka i Chatkowska. Przyjmowanie ziół odbywało się przy pomocy testu optyczno-dotykowego. Przyjmująca pani spoglądała na kolor ziół, wkładała rękę, sprawdzając wilgotność i albo przyjmowała, albo polecała np. dosuszyć lub wyrzucić, jeżeli zioła podczas złego słyszenia spleśniały.
Marek Karpowicz, Sentymentalne Sejny. Co Było, a nie jest…, Sejny 2015, s. 32.